Strona:Gustaw Daniłowski - Lili.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozdrażnień. Słabe natarcia, a potem istne szturmy cielesnej tęsknoty jęły go napastować w bezsenne noce. Przybywała we wszystkich swych urokach Lili, a potem jakieś nieznane dziewczęta. Rozogniona wyobraźnia dochodziła do takiej potęgi, że widziadła te nabierały coraz realniejszych kształtów, czuł zwiewne pocałunki na wargach, objęcia podobne do prądów opasujących mu ciało i drobne dreszcze rozkoszy, które gasły nagle, pozostawiając ostre wrażenie niedosytu i nabrzmiałe arterye jakby nie krwią a rtęcią. Rozjątrzona namiętność doprowadzała go chwilami jakby do szału, wybiegał na ulicę z wrażeniem, że rzuci się na pierwszą napotkaną dziewczynę, by wciągnąć ją w zaułek, zelżyć i zamordować. Czuł w sobie jej szloch rozkoszy, potem przeraźliwy krzyk, a potem ciszę martwą i widział w bladej, nieznanej, stygnącej twarzy upojone wargi i panicznym lękiem rozszerzone oczy. Zdjęty strachem pędził przed siebie, roztrąca-