Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żeje w zwartą bryłę lodu od dna do powierzchni.
Czar prysł.
Jerzy zerwał się na równe nogi, jakby go coś podrzuciło, i w bolesnem napięciu wszystkich zmysłów z wytężoną uwagą począł się wpatrywać w mroczny szczyt góry.
Co to?... Cały szczyt kłębi się splotami straszliwych cieni... Ostre połyski... Szczęk... Gwar... Miarowy tętent... Zdziczały krzyk... Jęk wzdrygającej się ziemi...
Wojna!...
Gdzie?...
Ach, wszystko jedno!...