Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

złote kielichy cudownych woni i srebrne struny, łkające wtór słowiczym śpiewom.
I owa tafla lustrzana, rozciągając się, robiła się co chwila coraz cieńszą i bardziej przezroczystą, tak że w końcu pomiędzy Jerzym a resztą świata delikatna błona przejrzysta stała się jedyną, prawie niewyczuwalną granicą. Gwiazdy, sącząc przez nią swe promienie w głąb jego jestestwa, jęły się zlewać z ogniami tajemnymi jego duszy w jeden potok światłości; grania słowicze łączyły się z drganiami najsubtelniejszych strun serca w zgodny płacz słodkiej, choć smutnej rozkoszy, a ciche szmery wiatru z jeszcze słabszymi szeptami najgłębszych tajników jego