Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
58
GUSTAW DANIŁOWSKI

wie czarna na zgięciach obfitych zmarszczków, wydała się niezwykle pociągającą i jakby znajomą.
— Ślicznie tu u was, gospodarzu! — rzekł, zbliżając się Jerzy.
— A, niezgorzej, chwała Bogu — odparł obojętnie starzec, podnosząc oczy koloru spłowiałego błękitu, dziwne, jakby już nie z tego świata, i zaczął znów blademi, wązkiemi wargami ssać krótki, zczerniały cybuszek.
Zapanowała dłuższa chwila milczenia.
Jerzy, muskając się kitą bzu po twarzy, wpatrywał się w chłopa i jednocześnie zamyślił się nad jakimś majakiem wspomnienia, które przemknęło tak szybko, że nie zdołał go pochwycić, nato-