Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/392

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
382
GUSTAW DANIŁOWSKI

Jowiszowe swe oczy ogniste wlepił w przeciwległy brzeg nizki.
Tam rozpalały się jakieś złote łuny na niebie, jak gdyby słońce wracało, a z ciszy nocnej leciał nad falą spokojną drżący głos dzwonka, jak śpiew skowronków donośny, wołając wszystkim: Wstawajcie!