Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/383

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
373
POCIĄG

tów — tylko że twarze tych kwiatów były dziś niemniej znużone i bolesne od dźwigających balkony karyatyd. To męczące oczekiwanie groźnej katastrofy, ta niepewność — co będzie właściwie, a jednocześnie poczucie, że zajdzie coś strasznego, doprowadzały chwilami tłum do szału.
— Niech się raz to stanie — byle prędzej.
Myśl taka drżała wtenczas we wszystkich mózgach, choć nikt jej nie śmiał głośno powtórzyć, bo mimo to, iż z matematyczną niemal pewnością można było przewidzieć, że alabastrowa balustrada nie wytrzyma pociągu, że musi runąć on w przepaść i zatonąć w rzece — przez rozpacz, przez niepokój i trwogę