Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/378

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
368
GUSTAW DANIŁOWSKI

— To wszysto pędzi — szeptał — bez steru na zagładę Ryszwilu. Rozumiał iż żadna martwa tama nie zdoła wstrzymać szalonego biegu rozpędzonej machiny, że dość jednak świadomej sile wtargnąć do środka, by ślepych bogów pokonać.
Zapalał się do tej walki, a w miarę zapału rosły w nim siły; zdawało mu się, że głową sięga chmur, a gwiazdy mu wiszą nad czołem. Właśnie czerwony księżyc wytoczył się z za lasu, rozwidniając mrok nocy. W fantastycznem jego świetle stojący na moście samotny człowiek czynił wrażenie upiora-ducha — tak bladą miał twarz, a w oczach błyskawicę. W całej jego, pochylonej naprzód, posta-