Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/341

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
331
WIGILIA

ma wysadzonemi z orbit, zaczęła bić rękami powietrze, wśród gwałtownych oddechów zakręciła się na jednem miejscu, chwyciła się oburącz za lewą pierś i runęła na wznak.

»Pan niebiosów obnażony!
»Ogień krzepnie, blask ciemnieje...«

Wyleciała nowa strofa — wpadła do jej pokoju i cofnęła się nagle, jakby wylękła.
Pani Halina krzepła.
Tymczasem płomyk w różowej lampce palił się już silniej, choć drżał jeszcze; a w migotliwem jego świetle ciemna twarz Matki Boskiej wyglądała niezwyczajnie: zdawało się, że dwa cięcia miecza na policzkach nabrzmiały