Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/334

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
324
GUSTAW DANIŁOWSKI

szy również kroków po schodach, i dopiero na dźwięk klamki i skrzyp drzwi podnosi nieśmiało załzawione swe oczy.
Z ciemnej futryny wynurza się przekrzywiony kapelusz, wydatna pierś i pokryta potem, czerwona, jakby pomieszana, twarz doktorowej Wilskiej.
— Syn pani jest? — sapie doktorowa, rzucając się na krzesło.
— Nie! — wstając nagle, odpowiada, ze ściśniętem gardłem, pani Halina, a jednocześnie jakieś okropne przeczucie zrywa się w jej duszy. Czuje, że jakiś chłód chwyta ją za nogi: opiera się więc o ścianę, bielsza, niż ściana, i z błagalnym wyrazem wylękłego dziecka, które mają