Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/307

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
297
WIGILIA

Zaczynają się targi, podczas których obie kędzierzawe głowy wysilają całą swą wymowę, by przekonać panią Halinę, iż jedynie dla niej i jej syna są gotowi stracić parę złotych i oddać jej ten zagraniczny towar za dwa ruble. Pani Halina jednak okazuje się tak twardą, że koniec końców zwycięża; w dodatku każe sobie butelki związać sznureczkiem i z nową paczką, nie zważając na natarczywe propozycye kupienia spinek dla syna i, wprost za psie pieniądze — wiedeńskiej portmonetki, rzuciwszy krótkie adieu, wychodzi.
— Padam do nóg — brzmią jednocześnie dwa głosy, a potem jeden, zwracając się do towarzysza, mówi z westchnieniem: