Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/305

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
295
WIGILIA

— Krawaty — komenderuje pani Tokarska, rzucając się bez ceremonii na wolne krzesło.
W tej chwili cały stos kartonowych pudełek zjawia się na kontuarze.
— Muszki, długie, wiązane, plastrony — recytują subjekci, rozkładając z niezwykłą precyzyą »doborowy« towar.
— Ten bardzo gustowny i tani, pani dobrodziejko — zachwala jeden, przymierzając do klapy czarnego żakieta jaskrawy plastron.
— Żydowszczyzna — wzrusza ramionami pani Halina — proszę o lepsze; wezmę dwa, ale porządne, potrzebuję dla syna, który dziś przyjeżdża — dodaje wdowa takim tonem, jakby ocze-