Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
277
WIGILIA

Wieczory w domu różniły się od dnia głównie tem, że nie szyła; spędzała je zwykle w jeden i ten sam sposób. Zdejmowała zwierzchnie odzienie, zapalała lampkę przed obrazem, nastawiała mały samowarek i siadała na fotelu, gdzie często pogrążała się w taki niemal kataleptyczny stan osłupienia, że nieraz i samowar zgasł i cała kamienica już dawno spała: a pani Halina siedziała ciągle nieruchoma, wpatrzona w jeden punkt przestrzeni. Dopiero jakiś dźwięk, zwykle przeciągłe wycie syreny w poblizkiej fabryce budziło ją z odrętwienia. Wtenczas z głębokiem westchnieniem wstawała, zbliżała się do samowara, dotykała go oburącz, a czując, że chłodny, uśmiechała się jakimś