Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
271
WIGILIA

tego pola, ale największa pustka była w niej samej w tej chwili. Powróciła tramwajem do domu, gdzie w nocy po raz pierwszy od kilku miesięcy powtórzyły się dawne objawy: wrażenie niezwykłego ucisku w lewej piersi, brak tchu, niepokój i olbrzymie osłabienie; do tego dołączyły się nieznane przedtem, kilkakrotne, szybko następujące po sobie, szarpania w sercu. Jednem słowem, była tak chora, że kilka dni podnieść się z łóżka nie mogła. A wstała tak zmieniona, że zdawało się, iż te dnie — to lata. Potem zrobiło się jej znacznie lepiej, ale dawnych sił już w sobie nie czuła. W najbliższą niedzielę zjawił się pan Stawski, który czekał tylko wyjazdu Mi-