Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
14
GUSTAW DANIŁOWSKI

w tak zwanem »złem miejscu«, stanowili oni poniekąd dobrodziejstwo. Przytem nie przeszkadzali nikomu, schodzili się późno, cicho, jak upiory, i znikali ze świtem.
Z początku, choć uprzedzony zawczasu o wszystkiem, doświadczałem lekkiego niepokoju, słysząc stąpanie i szepty tych nieznanych gości, widząc skradające się ich cienie, a przestraszyłem się na dobre, gdym razu pewnego ujrzał na poziomym daszku pod mojem oknem rozciągniętą w ogromny ciemny kształt postać jakiegoś dryblasa. Oswoiłem się jednak z tem bardzo prędko i już bez najmniejszej emocyi słuchałem nieraz, jak rozpaczliwie trzeszczały gonty, podczas