Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.II.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

potopowe, zagadkowe zjawisko, na istotę dziką, prymitywną. Czasem stara, drżącym głosem przyśpiewuje rodzime piosenki, najczęściej zawodzi pogrzebowe treny, które dotąd są w użyciu w Nuoro. Wieczorem pani i sługa odprawiają różaniec w dyalekeie. Odpowiadani im czasem z mojej izdebki, a wówczas stara przerywa pacierze klnąc mnie na dobre:
Su diaulu chi ti ha fato“ Synu dyabelski! — woła — Zia Varvara! — upomina ją jej pani — zwaryowałaś! A stara odpowiada: „Lepiejbyście nakazali milczeć temu niegodziwcowi”.
Basta! Małgosiu! Małgosiu moja śliczna! Mówmy o czem innem. Tu już gorąco, wieczorem tylko odświeża się powietrze. Dnie całe uczę się, uczę zawzięcie, raz, że to jest moją powinnością, powtóre, że mi to największą sprawia przyjemność. Chodzę do uniwersytetu, zwiedzam biblioteki tak pilnie, jak żaden chyba z moich kolegów, to też dobrze jestem widziany od profesorów. Wieczorami chodzę brzegiem Tybru, zapatrzony w wody biegnące, zadając sobie tysiące płonnych pytań: czem jest woda i tem podobne. Nie prawdą jest, Małgosiu moja! jakoby Tyber był złoto blady. Nie wiem dla czego uchodzi za blondyna, bywa żółty, ziemisty, najczęściej zielonkawy, rzadko kiedy błękitny. Czasem gładki i spokojny, odzwierciadla szeregi latarń ulicznych, mosty, miesiąc na niebie i bieg jego podobny bywa do szlifowanych marmurów. Chodząc nad rzeką myślę o mej miłości dla ciebie równie głębokiej, cichej, nieprzebranej. Czemuż nie jesteśmy razem, Małgosiu moja! Sama myśl o tobie upiększa rzecz każdą. Czemże by mi były te wody, gdybym choć raz ujrzał odbite w nich twe oczy ukochane! Kiedyż, ach kiedyż spełnią się sny nasze, pragnienia! Często mi się zdaje, że już tak dłużej, zdala od ciebie, żyć nie potrafię... serce za-