Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.II.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przypomnij to sobie i uspokój się. Cicho! ciszej. Ot! napij się gorącej kawy, potem rozmówimy się o wszystkiem spokojnie... Słuchaj Anania, synku — zwróciła się do młodzieńca — poszedłbyś przejść się trochę, potem rozmówiłbyś się o wszystkiem spokojniej. Pójdź, pójdź złotko ty moje.
Anania nie usłuchał rady wdowy, lecz Ola uspakajała się pomału i piła podaną sobie przez staruszkę kawę. Trzęsła się jeszcze cała, lecz z chciwością pochłaniała gorący napój i w zdziwionych, spłakanych jej oczach, migały przebłyski pewnego zadowolenia. Pasyami lubiła kawę, jak wszystkie zresztą kobiety w Sardynii, a Anania, w części odziedziczywszy to zamiłowanie, patrzył teraz na matkę ze względnym spokojem i ciekawością. Zdawało mu się, że ma przed sobą istotę dziką i bojaźliwą, zająca polnego, gryzącego winogrona z rozkoszą, ale i strachem, by go nie spłoszono.
— Chcesz więcej? — pytała zia Gratina dobrotliwie, traktując Olę jak spłakane i skrzywdzone dziecko. — Tak? Nie? Jeśli chcesz powiedz. Tu, o, tu, stawiam imbryczek, jeślibyś chciała jeszcze. A teraz podnieś głowę, otrzyj oczy, bądź spokojna.
Ola powstała, z pomocą wdowy, podeszła do balii z wodą, w której się myła przed dwudziestu laty, wymyła starannie filiżankę, z której piła kawę, potem spłakane swe oczy; otarła się grubym swym fartuchem, wargi jej drżały, piersi podnosiły się jeszcze od czasu do czasu spazmatycznem łkaniem, zaczerwienione oczy, ogromne w drobnej, chudej zmarszczonej już twarzy, zdawały się wyblakłe i unikały wzroku młodzieńca.
Ten patrzył na gruby jej i brudny fartuch i myślał:
— Przedewszystkiem sprawić jej potrzeba nową, czystą odzież. Szczęściem mam sześćdziesząt lirów pozostałych z lekcyi, udzielanych w Nuoro. Trzeba się postarać o więcej. Znajdę lekcye,