Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.I.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

oczyma i rudemi włosami, w aksamitnej kamizelce, ze złotą dewizką od zegarka, witany był przez obecnych z uszanowaniem i uprzejmością wielką. Anania dumny był z bierzmowanego swego ojca, a chociaż fawor ten dzielił z całym tuzinem chłopców, nie zmniejszało to honoru i uroku. Po ceremonii chłopcy zaproszeni zostali do domu bierzmowanego ojca, co się „chrzestnym“ ojcem pozwolił nazywać. W salonie, o którym cudów się nie raz nasłuchali, ujrzeli izbę dużą, wysoką, czerwonym ze złotem papierem obitą, z meblami z zeszłego stulecia, żardinierami, pełnemi sztucznych kwiatów, koszami marmurowych owoców i półmiskami kryształowemi, na których leżały sery i salami sztucznie z alabastru wyrobione.
Ugoszczono dzieci winem, kawą, ciastkami i słodyczami, a piękna pani Carboni, z dwoma głębokiemi dołkami w twarzy i czarnemi, wtył ściągniętemi włosy, w szlafroczku perkalowym w kraty różowe i błękitne z falbanami, ucałowała każdego z kolei z duchowych synów swego męża, obdarzywszy każdego kopertą z małym wewnątrz upominkiem.
Długo Anania pamiętał, aż do najdrobniejszych szczegółów, wypadki dnia tego. Pamiętał, jak pragnął wejścia do salonu Małgosi. Chciał się jej przedstawić w nowym spencerku z grubej, szarej wełny, ostrej jak czupryna samego dyabła. Pamiętał, że pani Carboni pogładziwszy go po nisko uciętej główce palcami lśniącymi od pierścionków, zawołała:
— Czemuście go tak ostrzygli, kumie! zdaje być się łysym!
— Kumo! — odrzekł Anania duży, towarzyszący synowi na tem solennem przyjęciu, pochlebiany pokumaniem się z „gospodarzem“ i „gospodynią“ — grzywa tego źrebca gęsta była, jak dzikie chwasty.