Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.I.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wsłuchiwał się w szum wiatru i syk morza. Zdawało mu się, że tysiąc gromów rozsypuje się i wali na skały podwodne a w pamięci zarysował mu się bór ciemny, wichrem wstrząsany, w noc księżycową; zadrzewione stoki Orthobene kędy tylokrotnie zrywał fijołki, gdzie szum dębów zdawał mu się wówczas podobnym do morza szumu... Ból Anania przycichał, by z nową budził się gwałtownością.
— A jeśli się dźwignęła z upadku? — myślał o Oli. — Tak, czy owak, muszę ją szukać i odnaleźć, wesprzeć... Jeśli opuściła mię to dla mego dobra, gdyż w przeciwnym razie pozostałbym bez nazwiska, wychowania, nie byłoby dla mnie mniejsca- na świecie. Pozostając przy niej zostałbym żebrakiem, kto wie, szubrawcem może, złodziejem, zbójcą... A teraz... Ah! i teraz wyrzutkiem społeczeństwa jestem. Tak, czy owak, wszystko jedno... Nie, nie wszystko jedno, teraz mogę zostać własnych zasług dziedzicem... Lecz czy mię zechce Małgosia? Czemu by miała nie chcieć, gdzie wina moja, mamże nie swoją hańbę wieczyście na sobie dźwigać?... Małgosia kocha mię... pokocha za zasługi, pracę, miłość dla siebie. Kto wie zresztą, czy kobieta ta żyje jeszcze? Żyje! żyje! mówią mi to wszystkie me przeczucia, żyje młoda, piękna... Ile też lat mieć może? Trzydzieści trzy — cztery... O! młoda jeszcze!
Myśl ta zdawała się go wzruszać.
— Gdyby starą była nie miałbym już nic jej do przebaczenia. Ah! czemuż, czemuż mię opuściła!? U kolan jej nigdybym w zło nie popadł, pracowałbym w ubóstwie i niezależności, byłbym teraz sługą, owczarzem jak Juanne Atonzu, nie znałbym Małgosi, ni miłości, ni niedoli...
A jednak na samą myśl tego, co być mogło, gdyby przy matce pozostał, wzdrygał się, nie, nie smakowało mu ubóstwo, ani prości, ciemni wyrobnicy. Znosił wprawdzie wszystkie poziome trywialności środowiska swego w Nuoro, lecz zawsze z ży-