Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.I.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bo gdy pocztarz, żelazną dłonią przeznaczenia zapuka do drzwi domu pana Carboni, Małgosia drzwi mu otworzy sama. Byle podówczas w domu była? Pocztarz przechodził tamtędy w południe i pod wieczór... W południe Małgosia zwykle w domu bywa... Nie trzeba czasu tracić z wysłaniem poetyckiej korespondencyi.
Zdjął chłopca gorączkowy niepokój. Wobec powziętego postanowienia stracił pamięć wszytkiego innego. Zapieczętował kopertę, wyszedł i jak lunatyk chodził po pustych i ciemnych ulicach. Która być mogła godzina? Nie wiedział. W opasanych murem dziedzińcach, dokoła czerwonych dachów, chat wieśniaczych, koguty piały na złość, rzekłbyś, jedne drugim; w powietrzu wilgotnem czuć było słomę i nawóz; uboga piekarka chleba jęczmiennego, idąc, czy wracając z ciężkiej pracy przeszła przez zaułek; rozległy się ponurym odgłosem na Corso[1] miarowe kroki karabinierów.... Zresztą cisza głucha...

Anania ocierał się niemal o okalające dziedzińce mury, bojąc się, by go kto nie dostrzegł i nie poznał pomimo ciemności, a wrzuciwszy kopertę do skrzynki pocztowej zaczął biedz szybko. Dostrzegłszy patrol, na skręcie ulicy, rzucił się w boczny zaułek i nie spostrzegłszy się niemal znalazł w pobliżu prastarego swego domostwa. Nie wchodził jednak do domu, tchu mu w piersiach i powietrza brakło, czuł potrzebę przestrzeni i niedających się objąć horyzontów, począł biedz z odkrytą głową, kapeluszem w ręku, w kierunku zamiejskiej drogi, lecz i tu nie doznał ulgi; horyzonty były zamknięte gór pasmami, dolina zdała się ciemną i głęboką. Wbiegł na wzgórze i dopiero u stóp Orthobene pełną odetchął piersią, rozdymając nozdrza, jak źrebiec, gdy

  1. Corso — główna ulica.