Strona:Grazia Deledda - Po rozwodzie Cz.II.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ideały, lecz odkąd losy zagnały go w tę głuszę, pomiędzy ubogą, rzadko chorującą, a jeszcze rzadziej lekarskiej pomocy potrzebującą ludność, obniżyła się skała jego umysłowych i etycznych wymagań, zaczął pić, zrazu dla rozgrzania się — rodem był bowiem z południa — następnie zasmakował w gorących napojach. Obecnie był skończonym alkoholistą, kretynem, i nie dziw, że go mieszkańcy Orlei mało sobie ważyli, a wzywali jak najrzadziej.
Jakób Dejas skarżył się na dotkliwy ból w boku, a doktór Puddu, opatrując mu ukąszoną przez tarantulę rękę, mamrotał:
— Od tego się nie umiera! Osłem byłeś i jak osioł zdechniesz! Co tam boleć może w boku?
Zia Anna Rosa spojrzała na lekarza, mrucząc coś. Biedna kobiecina stawała się gniewliwą i niecierpliwą. Gniewała się na wszystkich, z wyjątkiem na brata, a postarzała! Zmieniła się do niepoznania od owej nocy. Wyznanie brata przybiło ją moralnie i fizycznie. Zdziwiona, przerażona nie wierzyła własnych uszu świadectwu; pytała siebie, jak Jakób, jej Jakób mógł zabić człowieka?
— On dobry, jak jagniątko Boże, wesoły zawsze! Co mu się stało! jak to się stać mogło? Ratujcie nas, o! ratujcie, duszyczki w czyścu cierpiące... Wszak ojciec nasz był uczciwym człowiekiem, żył po bożemu, a wesół był, pogodny, żartował chętnie, jak i ten biedaczek.
Rozczulała się, myśląc o ojcu i o bracie; po-