Strona:Grazia Deledda - Po rozwodzie Cz.II.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kobiety nie przerywały monotonnego i cichego śpiewu. Pomiędzy niemi było siedem wdów, siedem mężatek i siedem dziewcząt. Pomiędzy wdowami siostra była Jakóba różowa i świeża, pomimo dławiącego ją smutku i niepokoju. Głos jej donośny wyrzynał się z przyciszonego chóru.
— Źle z nim — szepnął na ucho rybakowi jeden z towarzyszących Jakóbowi mężczyzn.
— A! — odrzekł poważnie rybak.
— Kobiety zawiodły głośniej; pieśń głosiła przygodę św. Piotra, ukąszonego przez węża i uleczonego cierniem z korony Pana naszego Jezusa Chrystusa.
Korowód zbliżył się do wzgórza. Dwaj mężczyźni, mający przy sobie łopaty, zaczęli kopać dół. Izydor pozostał u boku Jakóba, pomiędzy kobietami i ślepym grajkiem.
Jakób w milczeniu wystraszonem okiem śledził kopaczów. Izydor nie spuszczał oka z ukąszonego. Zmieniony był do niepoznania, czerwony, rzekłbyś nabrzmiały cały, nerwowym dreszczem wstrząsany, a w małych jego oczkach, o rzadkich rzęsach, malował się strach paniczny. Kobiety kończyły pieśń i rozpoczynały nanowo. Akompaniament skrzypiał pod palcami ślepca. Podobne to było do brzęku roju pszczół lub os.
Z zachodu, jasnego jeszcze, dolatywały chłodne powiewy wiatru. Niebo błękitne wpadało w odcień zielonkawy i podobne było do wód, nad które-