Strona:Grazia Deledda - Po rozwodzie Cz.II.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sem — co się księdzu, co się wam zdaje? Nie jestemże prawdziwym, prawym jej mężem? Gdyby wróciła do mnie, wszystko byłoby w porządku...
— Tylko Bronta zabiłby cię lub wsadził znów do ciupy.
Konstanty zaśmiał się z goryczą.
— Nie bój się, stary! Nie przyjdzie do tego! Brzydzę się tą kobietą... odejdę daleko... ożenię się z inną...
— Tego to nie zrobisz — oburzył się stary, a potem dodał błagalnie niemal:
— Konstanty! synu mój, wszak jesteś chrześcijaninem.
— Tego nie zrobię... — powtórzył głucho młody mężczyzna.
— Nie! nie! nie zrobisz tego! Chrześcijaninem jesteś, synu mój — powtarzał starszy, a głos jego dźwięczał głębokim smutkiem, gdyż gorzkie doświadczenie szeptało mu w duszy:
— Ha! jeśli nie zrobi tego, to nie dlatego tylko, że jest chrześcijaninem.