Strona:Grazia Deledda - Po rozwodzie Cz.I.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czemu robisz tyle ambarasu poczciwym tym ludziom? — pytała srogo matka. — Skończ-no i zejdź na wieczerzę, nie psuj wesela w błogosławionym tym domu.
Wesele poczciwych tych ludzi spowodowane było powrotem do domu na wakacye syna, studyującego prawo na którymś z uniwersytetów.
Giovanna uspokoiła się. Słowa matki trafiły jej snąć do przekonania. Zrzuciła z głowy chustkę wełnianą, odkrywając kawał wstążki jedwabnej, z pod której wysuwały się pukle czarnych włosów i zbliżywszy się do miednicy z wodą, zaczęła myć twarz spłakaną. Porreducha spojrzała na ciotkę Bachisię i kładąc palec na ustach, wyszła na palcach z pokoju.
Bachisia milczała, patrząc, jak się córka myje i przygładza włosy, poczem obie razem wyszły na ganek i schody.
Noc zaszła spokojna, ciepła, pogodna i głęboka. Do pierwszej zeszłej na horyzont złotej gwiazdki przyłączyło się tysiące innych srebrnych droga mleczna rozlewała swe połyskujące przezrocza, a z ziemi podnosiły się w powietrzu zapachy skoszonego siana.
W dziedzińcu, pod szpalerem zielonym odzywały się niewidzialne świerszcze. Na bruku koń grzebał kopytem, gdzieś z dali doleciał śpiew smętny...
Drzwi kuchni, jako też izby przyległej, a służącej w potrzebie za stołową, wychodziły na dziedziniec i były naościeź otwarte. W kuchni, tuż przy kominie, Porreducha krajała makaron. Posługiwała