Ta strona została przepisana.
— Wiem, jaki jest mój obowiązek, lecz zezwolić na to nie mogę. Niewinny jestem, odzyskam wolność i żona moja żałowałaby wówczas...
Po różowej twarzy blondyna, pomiędzy jasnemi baczkami, przebiegł mimowolny, lecz okrutny uśmiech, powieki jednak nie zadrgały mu nad wyłupiastemi źrenicami. Zamyślił się.
— Widzisz, kochanku, zezwolenie więźnia żądane jest dla formy tylko... dla dania mu sposobności do spełnienia chrześcijańskiego obowiązku, wykazania skruchy... Jeśli odmawia... a no!... Co ci! jest tam kto? — plasnął znów w dłonie, Konstanty runął bez życia na ziemię.