Strona:Grazia Deledda - Po rozwodzie Cz.I.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
VIII.

W trzy lata blizko po swem uwięzieniu, wczesną, jesienią, Konstanty obudził się smutniejszy niż zwykle. Gorąco było nie do wytrzymania; powietrza brakło w więziennej celi. Zaduch był straszliwy. Jeden z więźniów chrapał i sapał, jak gotujący się garnek.
Konstanty spał z ostatnim listem żony pod głową, a list był smutny i treściwy: opowiadał o ubóstwie, w jakie popadły kobiety. Dziecko też chore było bardzo. Nie przychodziło na myśl Konstantemu, że pisać to do niego było okrucieństwem. Pragnął wiedzieć prawdę, chociażby najgorszą i zdawało mu się jego obowiązkiem dzielić cierpienia Giovanny, choć im zapobiedz ani nawet pocieszać jej nie mógł. Poczucie niemocy tej zdwajało własne jego cierpienie.
W więzieniu nabrał wprawy w szewctwie. Pracował dobrze i szybko, lecz zarabiał mało, a to co zarabiał, przechodziło w znacznej mierze w rę-