Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.II.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

plątanego ze sobą. Wtedy podnosił piękną, dumną głowę, otrząsał się, jakby odpychając natrętną myśl i patrzył na oblubienicę.
Marja modliła się. Widziała Piotra, choć nie patrzyła na niego i starała się być duszą całą przy ceremonji, która uświęcała jej miłość; jednakże jakaś myśl nawracała w przeszłość i wywoływała na jaw bolesne wspomnienia.
— Jak on przeze mnie cierpiał! — myślała. Tak, byłam bardzo niedobra, ale czy tylko sama ponoszę winę? Matko Najświętsza, ora pro nobis, abym mu pozwoliła zapomnieć, abym mu wynagrodziła przeszłość... Otwórz oczy mamie i spraw, żeby go pokochała, tak jak ja go kocham i ojciec.
Modliła się też w duchu, aby matka pozwoliła im zostać w domu; to byłoby tak dobrze, tak bardzo dobrze!
— Matko Najświętsza, dopomóż mi, oświeć mię i daj mi zrozumienie, Najświętsza Panno Różańcowa!...
Patrzyła błagalnie w górę; mała Madonna, czerwona, błyszcząca, występowała w żółtem świetle świec, podczas gdy reszta kościółka pogrążona była w mroku, a dwie mocne lampy błyszczały w ciemności jak dwa drżące rubiny.
Gdy zaczął się obrzęd ślubny, oblubieńcy wzięli w rękę dwie zapalone świece, przystrojone niebieskiemi wstążkami i stracili wątek swych rozmyślań.
Piotr drżał widocznie pod wrażeniem rzeczywistości; gdy kładł obrączkę na palec Marji, odsunął