Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.I.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Róża obejrzała się i przekonawszy się, że poprzez hałas wozu nikt, prócz niego, usłyszeć jej nie może, rzekła:
— Ja wiem, o kim myślisz. Marja mi powiedziała.
— Co ty wiesz? Co ci Marja mogła powiedzieć? — rzekł pogardliwie.
Zaczęła mu opowiadać moc złośliwości. Marja miała jej powiedzieć: „Patrzcie na Piotra, co za mina! A to dlatego, że niema Sabiny, w której się kocha na zabój“, — wyśmiewała go, radząc Róży dokuczać mu w czasie winobrania, a i Sabina kpi sobie z niego i romansuje z innym...
— Do djabła, do djabła! — rzekł Piotr z szyderczym uśmiechem, ale serce zalewało mu morze goryczy i pociemniało mu w oczach.
— Czemu Marja to robi?
— Ja myślę, że jest zazdrosna, — powiedziała Róża z całym jadem swoich wdzięcznych kolców.
Zazdrosna? Dlaczego? O kogo? Wydało mu się to tak niemożliwe i takie zabawne, że miał ochotę śmiać się, ale jednocześnie to przypuszczenie było mu przecie miłe.
Z początku nie myślał o tem wiele; inna myśl dręczyła do dotkliwie i sprawiała niesmak, upokorzenie, gniew i zawiść. To przekonanie o lekkomyślności i niegodziwości Sabiny. Głupia, pusta dziewczyna! Więc zdradziła tajemnicę, której jeszcze nie była zupełnie pewna? Tę tajemnicę, dla niego świętą i słodką, którą zaledwie z obawą i szacunkiem śmiał wyznać przed