Przez gościa rozpustnego trafem zapomniana;
Z jej kart, pełnych bezwstydu, zeszły wiek przemawia,
Wiek, w którym rządził Wolter, ten gieniusz bezprawia,
Wysłany między ludzi z misyą od szatana.
Epoko wyuzdania i krwawego plonu,
Wrząca orgią szaloną jeszcze w chwili skonu!
Bezbożny i plugawy wieku osiemnasty!
Społeczności, przekleństwem zdruzgotana Bożem,
Co krusząc sceptr i szpadę pod oprawcy nożem,
Na miejsce miłosierdzia siałaś w sercach chwasty!
Biesiado, rusztowania widziadłem przerwana!
Świecie, coś drwił z Chrystusa, a wielbił szatana!
Hańba wieszczom twym, twórcom sofistycznych grotów!
Ich chwała jest świadectwem twej dzikiej niewiary,
A jak z wrzątku powstają zamglone opary,
Tak ich blask ze społecznych zrodził się przewrotów!
Barko! od czarnych głębin krokiem przedzielona!
Dziecię, którego serce śpi jeszcze wśród łona!
Nieszczęsna córko Ewy! biedny miejski kwiatku!
Wolter — grzech i pokusa, cynizm i zwątpienie —
Wolter włóczy za tobą swych źrenic płomienie,
Czając się, jak wąż w trawie, w twym zacisznym światku.