Przejdź do zawartości

Strona:Gerhart Hauptmann - A Pippa tańczy.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śnem położeniu na dowcip się jeszcze sili, to cóż można tu powiedzieć jeszcze, na to nieszczęście?!
WANN. Patrz komu wierzyć! — w każdym razie uważaj na dziecko!
(Oddala się przez sień).
PIPPA. Ach, Michaś, żebyśmy już stąd poszli!
HELLRIEGEL. I ja bym sobie tego życzył! Bogu dzięki, żeśmy przynajmniej na szczycie! Możemy jutro, z brzaskiem — jeśli chcesz na saneczkach; to wcale dobrze! — spuścić się po południowem zboczu. Potem już na zawsze wyniesiemy się z tej okolicy łyskających się kul i mruczących pawianów!
PIPPA. Ach, żeby on tylko nie zechciał znowu krzyczeć!
HELLRIEGEL. Pozwól mu krzyczeć! zawsze tu jest lepiej: cisza tam na polu krzyczy jeszcze straszliwiej.
HUHN (z trudem). Mordercy! mordercy!
PIPPA. Znowu przemówił! — Myślę, że ten stary handlarz zabawek zrobił mu jakąś przykrość!
HELLRIEGEL. Chodź tu! przyciśnij się mocno do mojego serca!
PIPPA. O, Michaś, ty taki spokojny, a ono tak dziko bije!
HELLRIEGEL. Jak twoje!
PIPPA. I jego! — słyszę także bicie i jego serca! — jak ono potężnie pracuje! — jak się straszliwie trudzi!
HELLRIEGEL. Tak? czy to rzeczywiście serce, co tak bije?
PIPPA. A cóżby innego? przysłuchaj się, cóżby to
—   81   —