Przejdź do zawartości

Strona:Gerhart Hauptmann - A Pippa tańczy.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


(Stary Huhn mrucząc ciągle i wytrzeszczając na dyrektora oczy, wsunął się za stół, przy prawej ścianie, między piecem a drzwiami).
PIERWSZY ROBOTNIK. On nie chce tego skapować, że tu, w Rotwassergrund, niema roboty.
DRUGI ROBOTNIK. To znaczy, czasem przychodzi w nocy i tłucze się wewnątrz jak duch.
PIERWSZY ROBOTNIK. Wtedy zapala ogień w zimnym piecu hutniczym, staje przed starą dziurą piecową i wydyma olbrzymie kule szklane.
DRUGI ROBOTNIK. A wtenczas płuca jego są jak miech. Ja wiem! wtedy nie mógłby się z nim nikt zmierzyć.
TRZECI ROBOTNIK. A co robi stary Jakób, Huhn? — Aha: on teraz z ludźmi nie gada, bo w domu ma kawkę i z nią tylko cały dzień rozmawia.
DYREKTOR. A czemu się gałgan próżniaczy; czemu nie przylezie? mógłby przecież w Sofienau dostać robotę!
PIERWSZY ROBOTNIK. To mu za wielki świat.
DYREKTOR. Jeśli się na niego patrzy, ani się w Paryż wierzyć nie chce.
WENDE (zajmuje skromnie miejsce przy stole dyrektora). Był pan znowu w Paryżu?
DYREKTOR. Trzy dni jak właśnie wróciłem. Olbrzymie zakupna zwiozłem!
WENDE. No, to się opłaci.
DYREKTOR. Opłaci się! Kosztuje, ale zawsze coś przyniesie; więcej nawet! — Można zwaryować Wende, jak się przyjedzie do tego Paryża: oświetlone restauracye! księżniczki w złocie, jedwabiach
—   11   —