Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jego szkieletowe nogi, wlokące się po lśniącej posadzce. Gdy był już przy komodzie, nalał sobie szklankę wody i delikatnie usiłował postawić karafkę na tacce.
W tej samej chwili — poślizgnął się i upadł cicho, bez łoskotu, upadł fatalnie, składając się, jak pajac, z którego nagle trociny wysypano. Kurczowo ścisnął w ręku karafkę, chroniąc ją od stłuczenia. Zawartość cała zimnej wody oblała jego piersi, osłonięte cienką koszulą. W pierwszym momencie ogarnął go strach — nie o siebie, lecz przed zbudzeniem się Dulskiej.
Ta jednak spała dalej, zanurzona po czoło w fałdach kołdry.
Teraz Felicyan zwrócił się ku sobie. Uczuł zimno, uczuł ból w biodrze, ból dziwny, nieokreślony.
Chciał się dźwignąć, zwlec...
Nie mógł.
Tysiące nożów przeszyło mu nogę, szarpnęły go jakieś sznury palące, jakieś pazury.
I bezwład zupełny...
A potem wzdłuż krzyża aż do mózgu mrowie, nudności straszne — pot kroplisty.