Strona:Gabryela Zapolska - Śmierć Felicyana Dulskiego.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pogardzać i odsuwać, jako śmieszne głupstwa, niegodne wsuwać się pod jego skorupę duchową, te wszystkie wizye młodości rozpachnionej i ukwieconej dziś garsteczką kwiatów, spadły na stygnący trup jego ciała, niosąc mu przekonanie, iż życie jego było wielką pomyłką materyalną, wielką pomyłką jego egzystencyi.
W duszy Felicyana, w tej najtajniejszej, tej, która nie domyśliła się nawet, że miała prawo do brania udziału w największej tragedyi ludzkiej, to jest do walki z fatum, z przeznaczeniem — wpłynęło razem z delikatną wonią konających kwiatów poczucie obecności fatalizmu wewnętrznego. Jakiemś łkaniem beznadziejnem układało się w nim do trumny, nie uderzywszy nigdy w hymn bojowy — zdławione morderczą pięścią fizycznej nędzy.
I ta, która zeszła z kwieciem, cicha i nieśmiała, — ta, która zdawała się w tej szarej mgle przedwiecznej być wysłanniczką górnych regionów wieczystej harmonii — cisnęła raczej ostatni kamień na wieko trumny tą