Strona:Gabryela Zapolska-Skiz.djvu/066

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
wituś.

Tak! my byśmy się zgadzali. Ja to czuję... z początku to mi się kuzynka nie bardzo podobała... ale teraz coraz więcej...

lulu.

Ostrożnie! Trochę jeszcze zapału, a będzie deklaracya.

wituś.

A niech będzie co chce — ale ot!... kobieta, z którą się porozumieć można! Szkoda, żeśmy się nie pobrali.

lulu, śmiejąc się.

Musiałabym na to znacznie później się urodzić.

wituś.

Głupstwo! Kuzynka wygląda tak ślicznie, że jak Boga kocham, nie żal byłoby i głupstwo dla kuzynki zrobić.

lulu, śmiejąc się.

Ależ Witusiu to na twój sposób flirt!

wituś.

A niech mnie kaczki biją... ale muszę kuzynkę ucałować. (Całuje ją, ona aż oszołomiona wyrywa mu się z objęć). Tak! A teraz polecimy w step... ja tu po kuzynkę powrócę, tylko dyspozycye wydam. Dziś sprowadzają lokomobilę, czterdzieści par koni idzie. Muszę dopilnować, bo mi matki od źrebiąt zabiorą.

SCENA V.
wituś — lulu — tolo.
tolo, przebrany.

Przyznaję się, że kazałem podać sobie śniadanie do mego pokoju i wypiłem je... taki dziś nieład po wczoraj-