Strona:Gabryela Zapolska-Skiz.djvu/055

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
muszka.

Nie wiem. Został. Ja pójdę. Bardzo jestem senna. Dobranoc. (Usuwa się od pocałunków Lulu i męża). Nie... nie... dobranoc...

Wybiega.
wituś.

Oto jest ta... dobra głowa... Oczy jej błyszczą jak dwie latarnie... rozpalona.

lulu.

Idź pan za nią.

wituś.

O! o! o! mam jeszcze raporta, konferencya, a potem muszę obejść zabudowania. Pańskie oko konia tuczy, moja pudrowana księżno!

Wychodzi.
SCENA XIII.
lulu — tolo.
lulu,
stoi przez chwilę zamyślona, wreszcie wzrusza ramionami i mówi:

To niemożliwe!

Zapala papierosa i opiera się o kominek. W tej samej chwili wchodzi Tolo i nie widząc żony skierowuje się do swego pokoju, wziąwszy kandelabr ze stołu.

Tolu!

tolo, niezadowolony staje w pół drogi.

A!.. ty jeszcze tutaj?