Przejdź do zawartości

Strona:Gabryela Zapolska-Skiz.djvu/026

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
lulu.

Niechże pana Bóg zachowa. Barbarzyńcom źle się dzieje we wspomnieniach ludzkich. A groza jest wspomnieniem nianiek, pierwszej ekstazy miłosnej i spotkania ze stutysięczną zdecydowaną na wszystko armią.

wituś.

To wszystko jest niepraktyczne.

lulu.

Ornamenta na kościele Saint­‑Paul są także niepraktyczne.

wituś.

Wolno. To nie dwór wiejskiego obywatela, który musi się borykać z twardą ziemią.

lulu.

Ach Boże! wiecznie mówicie o tej twardej ziemi — gdy deszcz pada mięknie.

wituś.

Zanadto.

lulu.

Otóż to. Wieczyste wiejskie gdakanie... zanadto... zamało.. to deszcz, to pogoda...

wituś.

Taki nasz los.

lulu.

Należy go rozjaśnić.

wituś.

Czem? Same kłopoty!