Przejdź do zawartości

Strona:Gabryela Zapolska-Skiz.djvu/019

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
lulu.

Do swoich krów i obory. Nie moja droga. Tam jest twoja directrisse szwajcarska, która to doskonale urządzi.

muszka.

Wituś będzie się gniewać.

lulu.

Wituś dziś jest w dobrym dniu. Daruje ci łaskawie twoje przewinienie. Jedyny sposób od mężczyzny uzyskać przebaczenie jest — nie błagać o nie. Zresztą mam z tobą do pomówienia.

tolo.

Znaczy — panie Tolo idź na spotkanie Witusia. Czego nie uczynię — zwłaszcza, że ten zawołany ziemianin wracać będzie w otoczeniu swych centaurów. Idę raczej przejrzeć książki pozostawione w altanie.

lulu.

A nie zarzuć mi zakładki.

tolo.

Wiem, wiem. Specyalne twoje kopie z miselów bretońskich Mesdames — je vous salue!

Odchodzi. — Muszka patrzy mimowoli za nim.
SCENA III.
muszka i lulu.
lulu, patrzy na Muszkę.

Muszko!

muszka, jakby złapana na gorącym uczynku.

Co? co?