Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/513

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Chciała go uspokoić.
— Nie, nie — odpowiedziała — nie jeszcze. Ale zbyt przedłużająca się moja nieobecność staje się coraz trudniejszą z powodu mej matki. Dziś nawet właśnie otrzymałam list, wzywający mnie do powrotu. Wiesz, że jej jestem potrzebną. Kiedy mnie brak w domu, wszystko idzie na opak...
— Masz zatem niezadługo już wracać do Rzymu?
— Nie. Będę umiała jeszcze wynaleźć jaki pretekst. Wiesz, że dla mojej matki bawię tu w towarzystwie jakiejś przyjaciółki. Siostra dopomogła mi i dopomaga do utrzymania prawdopodobieństwa tej bajeczki; zresztą matka wie, że mi potrzeba kąpieli morskich i że zeszłego roku byłam niezdrowa z tego właśnie powodu, że ich brać nie mogłam... Przypominasz sobie? Spędziłam lato w Caronno, u siostry. Co to za okropne było lato!
— A zatem?
— Będę niezawodnie mogła z tobą spędzić jeszcze cały sierpień, może nawet i pierwszy tydzień września...
— A potem?
— Potem pozwolisz mi powrócić do Rzymu i przyjedziesz niezadługo za mną. Tam naradzimy się co do przyszłości. Mam już coś pod tym względem na myśli...
— Co?