Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/478

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„O! dla czegóż — mówił do Demetria — dla czego nie posłuchałem twego natchnienia, kiedy po raz ostatni wszedłem do tych pokojów, w których jeszcze duch twój zamieszkuje? Dla czego zapragnąłem zrobić nową próbę życia i okryć się wstydem w twoich oczach? Jak mogłem tak dalece się zbłąkać, by gonić za posiadaniem pewnem innej duszy, wówczas kiedy posiadałem twoją i kiedy ty żyłeś we mnie?“
Po śmierci ciała, dusza Demetria ocaliła się bez żadnej zmiany w tym wybrańcu, co go przeżył, a nawet dosięgła i zachowała całą swą siłę najwyższą. Wszystko, co żywy człowiek rozpraszał na stykanie się ze swymi bliźnimi; wszystkie czyny, ruchy, wszystkie słowa, rozrzucone w biegu czasu; wszystkie najrozmaitsze objawy, które określały specyalny charakter jego istoty w zetknięciu z innemi istotami; wszystkie formy, stałe czy zmienne, które wyróżniały jego osobistość wśród innych osobistości i czyniły z niego człowieka odrębnego zupełnie wśród ludzkiego tłumu; krótko mówiąc, wszystko to, co wyróżniało jego życie w pośród życia innych ludzi, wszystko to zebrało się, zogniskowało, ograniczyło w jedynej łączni idealnej, która wiązała zmarłego z pozostałym przy życiu. I owa wspaniała kadzielnica nawet, przechowywana w katedrze rodzinnego jego miasta, zdawała się uświęcać tę wzniosłą tajemnicę; Ego Demetrius Aurispa et unicas Georgius filius meus.