Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/418

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wysokie sterty wznosiły się w równych odstępach, w kształcie ostrokręgów, ciężkie i obfite bogactwem, nagromadzonem rękami mężczyzn, opiewanemi pieśnią kobiet. W pośrodku pola, gromada żeńców kołem otoczyła swego przywódzcę, po dokonanej pracy. Byli to mężczyźni, silnie zbudowani, opaleni, przyodziani w płócienne ubiory. Na rękach i nogach obnażonych, mieli krzywizny i bezkształtności, które długa a wytrwała praca ciężka pozostawia. W dłoni każdego mężczyzny połyskiwał sierp wygięty i cienki jak księżyc w pierwszej kwadrze. Od czasu do czasu ruchem prostym wolnej ręki ocierali pot z czoła i skrupiali nim grunt, na którym świeciła słoma w skośnych promieniach zachodu.
Z kolei i przywódzca zrobił ten sam ruch; potem podnosząc rękę jak do błogosławieństwa, zawołał w swym dyalekcie dźwięcznym, bogatym w rytmy i asonanse:
— Opuśćmy pole w imię Ojca i Syna i Ducha świętego!
Chórem mężczyźni z sierpami odpowiedzieli wielkim krzykiem:
— Amen!
A przywódzca podjął:
— Błogosławiony niechaj będzie pan nasz i błogosławioną nasza pani!
Mężczyźni odpowiedzieli:
— Amen!