Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

władcy, Riva zataczała łuk łagodny, aż ku cieni­stym ogrodom, aż precz! ku wyspom żyznym, odrywając wyobraźnię od płomiennej sztuki dzieł zawrotnych i skłaniając ukojoną ku ożywczym źródłom przyrody.
Wtem nadpłynęła łódź, żywy symbol jesie­ni! podobna do olbrzymiego, po brzegi owocami wypełnionego kosza. Na wody przywykłe odzwierciadlać samych kolumn lasy, samych głowic ka­ mienne liście, padła woń sielska zamiejskich ogrodów.
— Czy znany ci jest, Perdito — spytał we­soło Stelio, pieszcząc okiem złociste winogrona, fioletowe figi, wypełniające łódź po brzegi, — czy ci znany pewien szczegół z historyi Wenecyi? Żony dożów, na mocy przysługujących im praw i przywilejów, używały daniny z ogrodów i owoców. Jakże ci się to podoba, Perdito! Owoce wysp żyznych zaopatrywały dumne dogaresy, w złotogłów, opasywały pereł rzędami. Pomona kupczyła dla Arachny! Tą allegoryą Weronez winien był przybrać sufit szatni w pałacu do­żów. Lubię wyobrażać sobie piękną dogaresę na wysokich obcasach trzewików obsypanych brylantami, której szaty ciężkie, bogate roniły, bądź co bądź, świeżą woń sielskich ogrodów. A teraz, wyobraź sobie kochanko! że figi te i winne grona opłaciły złotogłów całunów zmarłe­ go Lata, w którego pogrzebowym płyniemy or­szaku.
— Śliczną baśń prawisz, Stelio! — zawołała Foskaryna, odnajdując ubiegłą swą młodość w uśmiechu, bardzo zbliżonym do tego, z jakim dziewczątka przyglądają się zajmującym obraz-