Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzyszką całego mego życia błędów; odpowiadało ono nietylko wymogom mego egoizmu, ale także moim marzeniom estetycznym o dostojeństwie moralnem. „Ponieważ wielkość moralna jest rezultatem siły cierpień, nad któremi odnosi się zwycięztwo, trzeba było, aby módz wykazać swe bohaterstwo, przecierpieć wszystko to, co cierpiała z mojej przyczyny*. Ten aksyomat, którym często uspakajałem swoje wyrzuty sumienia, zakorzenił się głęboko w moim umyśle i wytworzył z najlepszej części mojego ja — widmo idealne, któremu poświęciłem rodzaj religijnej czci platonicznej.
Rozpustnik, pełen błędów, znużony użyciem z upodobaniem uznawałem w promieniu mego istnienia, duszę bogatą w surowe zasady, prawą i silną, duszę, do której zepsucie niema dostępu — i lubowałem się tą myślą, że dla takiej duszy jestem przedmiotem miłości, miłość wiecznej. Wszystkie moje ułomności, cała nędza moja moralna, cała słabość, znajdowały podporę w tem złudzeniu. Wierzyłem, że dla mnie stało się możliwem urzeczywistnienie marzenia wszystkich mężczyzn, żyjących życiem intelektualnem: być stale niewiernym jednej wiernej kobiecie.
„Czegóż ty szukasz? Wszystkich upojeń życia? Dobrze! Idź, biegaj, upajaj się. W domu twoim, podobna do przysłoniętego obrazu w sanktuaryum świątyni, w milczeniu pamięta o tobie taka istota i czeka na ciebie. Lampa, do której nie do-