Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/461

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Fryderyk i Jan de Scordio powstali, ujęli trumienkę. Przed nimi Piotr drzwi otwierał. Ja szedłem za nimi. Za mną ksiądz, klerycy i czterej słudzy z zapalonemi świecami. Przechodząc kurytarzem, pogrążonym w milczeniu, doszliśmy do kaplicy; podczas tego pochodu ksiądz powtarzał słowa psalmu:
Beati immaculati...
Kiedy trumienkę wniesiono do kaplicy, kapłan wymówił;
Hic accipiet benedictionem a Domino...
Fryderyk i starzec złożyli trumienkę na małym katafalku, pośrodku kaplicy. Uklęknęliśmy wszyscy. Ksiądz powtarzał inne psalmy jeszcze. Potem odmówił inwokacyę, aby dusza niewiniątka weszła w podwoje niebieskie. Następnie pokropił znów trumnę wodą święconą. Wyszedł a za nim klerycy.
Wówczas podnieśliśmy się. Wszystko gotowe już było do pogrzebu. Jan de Scordio wziął lekką trumienkę na ręce a oczy jego utkwione były w tafli kryształu. Fryderyk zszedł pierwszy do grobowców a starzec schodził za nim, niosąc trumienkę. Ja schodziłem ostatni z jednym służącym. Nikt nic nie mówił.
Podziemie grobowe było obszerne, całe wyłożone szarym kamieniem. W ścianach wyżłobione były framugi, jedne zamknięte już płytami ka-