Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/433

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XLVII.

Doktór mówił:
— Niema żadnej przyczyny niepokojenia się. To zwykłe lekkie przeziębienie. Oskrzele nie są zaatakowane.
Pochylił się ponownie nad obnażoną piersią Rajmunda, opukując.
— Niema najmniejszego zaflegmienia. Możesz się pan sam przekonać, przyłożywszy ucho — dodał, zwracając się do mnie.
Z kolei przyłożyłem ucho do wątłej piersi dziecka i poczułem pieszczące jej ciepło.
— Rzeczywiście...
I popatrzałem na matkę, drżącą z obawy po drugiej stronie kołyski.
Brak było wszelkich symptomatów bronchitycznych. Dziecko było spokojne; miewało w długich przerwach napady lekkiego kaszlu, nic więcej; ssało równie często, jak zazwyczaj; sen jego był głęboki i spokojny. Ja sam, złudzony pozorami, począłem wątpić. „Moje usiłowanie zatem było daremnem, bezpotrzebnem. Zdaje się, że nie umrze. Jakżeż uporną jest u niego siła żywotna!“