Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/416

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pozwolono go wziąć na ręce. Zebrała wszystkie siły, aby podnieść ten ciężar a twarz jego stała się poważną, jak wówczas, kiedy bawiła się, w mamę“ ze swoją lalką.
— Teraz na mnie kolej! — wołała Mania.
I wstrętny braciszek przechodził od jednej do drugiej bez płaczu. W pewnej chwili wszakże, kiedy Mania przechodziła się z nim pod dozorem miss Edyty, stracił równowagę i omal nie wysunął się z rąk podtrzymujących go. Edyta pochwyciła go, wzięła na rękę i oddała mamce, która zdawała się głęboko zamyśloną, gdzieś widocznie zdala myślami od osób i rzeczy ją otaczających.
Ozwałem się w dalszym ciągu tajemnej mej myśli.
— A zatem dziś wieczór rozpocznie się już nowenna?
— Tak, tak, dziś wieczór.
Patrzałem na Annę, która zdawała się otrząsać ze swego odrętwienia i zwracać teraz uwagę na naszą rozmowę.
— Iluż przyszło górali?
— Pięciu — odpowiedziała Mania, widocznie szczegółowo poinformowana o wszystkiem. — Dwóch kobziarzy, dwóch flecistów i grajek na pikulinie.
I zaczęła śmiać się, powtarzając ostatnie słowo po dwadzieścia razy, aby podrażnić siostrę: