Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/414

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wywołać zdziwienie. Baczność ta nie opuściła mnie ani na sekundę. Nie miałem ani chwili słabości sentymentalnej. Wrażliwość moja wewnętrzna została pokonaną, przytłumioną — a umysł mój skoncentrował wszystko, co w nim było zdolności potrzebnych do przygotowania dróg rozwiązania problematu materyalnego, który przedstawiał się tak: postarać się, abym w ciągu wieczora pozostał sam z intruzem przez kilka minut, pod pewnemi warunkami bezpieczeństwa.
W ciągu dnia wchodziłem kilkakrotnie do pokoju mamki. Anna była zawsze na swoim poste runku, trzymając straż w niewzruszonym spokoju. Skoro zadawałem jej jakie pytanie, odpowiadała mi jedynie monosylabami. Głos miała gardłowy o szczególniejszym dźwięku. Jej milczenie, jej nieruchomość drażniły mnie dziwnie.
Najczęściej nie wychodziła z pokoju, prócz w godzinach posiłku; ale najczęściej także w takich razach zastępowała ją matka moja, miss Edyta lub Krystyna, albo nakoniec która inna z kobiet służebnych. W tym ostatnim wypadku mogłem bez kłopotu uwolnić się od świadka, wydając mu jakiś rozkaz. Pozostawało wszakże zawsze jeszcze niebezpieczeństwo, że ktoś może nadejść niespodziewanie w chwili stanowczej. Prócz tego jeszcze pozostawałem na łasce przypadku, ponieważ nie mianem możności wybrania zastępczyni. Tego wieczora, jak to miało miejsce od dni kilku, będzie to prawdopodobnie matka moja.