Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/379

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cej... i spokoju. No, no, odwagi! Jakie i apetytem dziś rano?
Chora zrobiła ustami ruch, wyrażający obrzydzenie. Oczy miała utkwione w okno otwarte, gdzie odcinał się kwadrat jasnego nieba.
— Dzień jest cokolwiek zimny, nieprawdaż? — spytała z pewną nieśmiałością, chowając ręce pod kołdrę.
Widać było, że drży z zimna.