Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/347

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XXXIII.

W dziesięć minut mniej więcej strumień bezustannej wody o wysokiej temperaturze, powstrzymał krwotok. Położnica spoczywała teraz na łóżku w alkowie. Dzień już był zupełny.
Siedziałem u głów jej i przypatrywałem się jej w milczeniu, z serdeczną boleścią. Nie spała wcale; ale niezmierne osłabienie pozbawiło ją wszelkiej możności najmniejszego choćby ruchu, wszelkiego wyrazu życia, nadawało jej pozór martwej. Przypatrując się grobowej jej bladości, bladości wosku, miałem bezprzestannie przed oczyma obraz tych plan krwawych, całej tej krwi wylanej, co zmaczała prześcieradło, przeciekła przez materace, zaczerwieniła ręce chirurga. „Wszystką tę krew, kto jej powróci?“ Mimowolnie zrobiłem ruch taki, jakbym ją chciał dotknąć, bo wydał mi się, że musiała stać się, jak lód zimną. Ale powstrzymałem przez obawę zaniepokojenia jej. Nieraz podczas bezustannego przypatrywania się jej, pod wpływem nagłej obawy już zrywałem się, by iść po doktora. Podczas moich rozmyślań, skręcałem w palcach pę-