Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/338

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nych uwagi, utkwiła we mnie błyszczące swe oczy, ożywione niezwykłym blaskiem. Była w tych oczach cała namiętność zrozpaczonej duszy.
— Nie ruszę się z sąsiedniego pokoju — oświadczyłem stanowczo, nie spuszczając wzroku z Jaliany.
Odwracając się, by wyjść, spostrzegłem akuszerkę rozkładającą poduszki na łożu boleści, ca łożu rozpaczy — i zadrżałem, jak pod powiewem śmierci.