Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kie zbyt świeże jeszcze wzruszała. I tak, jak te kwiaty opadłe, są już nazawsze straconemi dla drzewa, tak dla mnie straconemi zostały zupełnie owe wrażenia duszy; w jednej chwili stały się zupełnie obcemi mej istocie. Zadałem sobie gwałt, próbowałem się opamiętać; nie udawało mi się to jednak zupełnie. Począłem krążyć bez celu po ulicach miasta; wszedłem do cukierni, do księgarń; kupiłem machinalnie cukierków i kilka książek. Zmrok zaczął zapadać, zaczęto zapalać latarnie gazowe; na chodnikach cisnęła się publiczność; dwie czy trzy panie odpowiedziały ze swych powozów na mój ukłon; jeden z moich przyjaciół, śmiejąc się i rozmawiając z ożywieniem ze swą kochanką, trzymającą w ręku bukiet róż, minął mnie szybkim krokiem. Złowrogi powiew życia światowego owionął mnie i przeniknął całego, zbudził napowrót wszystkie dawne ciekawości, wszystkie zachcenia i zazdrości. Krew moja, wzburzona jeszcze więcej całemi tygodniami wstrzemieźliwości, zapłonęła nagle pożogą. Niektóre wizye, niesłychanie jasne i wyraźne, mignęły mi przed oczyma jak błyskawice. Nieobecna pochwyciła mnie napowrót wyrażeniami swego listu i wszystkie moje żądze, wszystkie pragnienia pobiegły do niej rozszalałe.
Ale kiedy pierwszy ich chaos uspokoił się w chwili, gdym wchodził na schody mego domu, pojąłem całą wagę tego, co się stało i tego, com uczynił, zrozumiałem, że przed kilkoma godzinami