Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XXII.

Czwarty, piąty miesiąc przeszedł i ciężarność poczęła rozwijać się szybko. Ciało Juliany, wysmukłe, szczupłe i gibkie, grabiało, stawało się bezkształtnem, jak u chorych dotkniętych wodną puchliną. Zmiana ta upokarzała ją wobec mnie, jak jakie kalectwo wstydzące. Cierpienie dojmujące widocznem było na jej twarzy, ilekroć pochwyciła spojrzenie moje, zatrzymujące się na jej postaci ociężałej.
Ja byłem zgnębiony, niezdolny do wleczenia dłużej ciężaru tego nędznego istnienia. Co rano, skoro otwarłem oczy po śnie niespokojnym doznawałem istotnie takiego wrażenia, jak gdyby mi podano czarę głęboką i powiedziano: „Jeśli chcesz napić się, jeśli chcesz żyć dzisiaj, trzeba ci wytoczyć w tę czarę wszystką krew twego serca, aż do ostatniej kropli“. Za każdem obudzeniem obrzydzenie, wstręt niepohamowany i nieokreślony przejmowały mnie aż do najtajniejszej głębi mej istoty. A przecież trzeba było żyć! Dnie wlokły się z okrut ną powolnością. Czas, zdawało się, nie płynął a spadał kropla po kro-